środa, 9 lipca 2014

Łódź - pierwsze spojrzenie

Łódź chciałam zobaczyć już dawno. Ale jakoś ciągle nie było po drodze. W końcu - przy dość smutnej okazji jaką był pogrzeb w rodzinie męża - miałam okazję spędzić tam kilka godzin. Za mało. Ale w sam raz na rozeznanie co gdzie i jak. Wrócę i na pewno moje drugie spojrzenie będzie dokładniejsze.

Wyjazd związany z pogrzebem więc na początek krótki spacer po jednym z łódzkich cmentarzy wśród dziecięcych mogiłek. Mogiłek sprzed lat. Jednych zadbanych innych zapomnianych, porośniętych bluszczem. I tylko pordzewiałe znicze są świadectwem, że ktoś jeszcze pamięta...






Późnym popołudniem zakwaterowaliśmy się w małym hoteliku przy Piotrkowskiej i wyruszyliśmy na zwiedzanie. Jednak upał, kilka godzin w samochodzie, późna pora nie pozwoliły nam dotrzeć do końca tej jedynej w swoim rodzaju ulicy. Co kawałek przystawałam bo okazywało się, że to moje wyobrażenie o Łodzi jest całkiem prawidłowe. Przeplatają się tam różne epoki, obok peerelowskich szarych budynków stoją piękne kamieniczki. Obok zdobionych gzymsików ogromne malunki na ścianach. I ten cudowny gwar - Piotrkowska żyje, nawet późną porą, nawet w środku tygodnia. Pełno tu młodzieży ale też ludzi starszych, którzy po pracy spotykają się ze znajomymi w knajpkach i pubach. Ten klimat trzeba poczuć bo ja nie potrafię opisać go słowami. A opisać zdjęciami - nawet nie próbowałam bo skupiłam się na architekturze.
























Wracaliśmy do hoteliku dość późno a na Piotrkowskiej nadal tętniło życie. Mam nadzieję, że jeszcze tam nieraz tu zawitamy.
Kolejnego dnia w planie był Cmentarz Żydowski. Ten też zachwycił nas swoją różnorodnością. O tym miejscu jednak napiszę innym razem.


Z Cmentarza Żydowskiego najszybciej jak się dało (a nie było to łatwe bo w tym czasie Łódź była rozkopana, wszędzie jakieś remonty, wiele ulic pozamykanych, objazdy, nawigacja szalała) popędziliśmy oglądnąć Manufakturę i skosztować potraw kuchni meksykańskiej (polecam). Tu kolejny raz pożałowałam, że mamy tak mało czasu bo to miejsce okazało się małym miasteczkiem w środku fabryki. Wchodziliśmy do zwykłego pofabrycznego budynku - jakich wiele w Łodzi. A przed naszymi oczami ukazał się Rynek z karuzelą, z ogródkami, fontanną - coś niesamowitego.






I to tyle mojego spojrzenia na to miasto. Tak stare i tak nowoczesne zarazem. Chcę więcej i mam nadzieję, że nie będę musiała długo na to czekać.